Michał Probierz (trener Lechii):
- Od początku widać było, że mieliśmy pomysł na ten mecz. Nie przyjechaliśmy tutaj, żeby się cofnąć i "może się coś uda". Od początku chcieliśmy narzucić swój styl grania. Szybko zdobyta bramka i wydawało się, że nam to trochę ułatwi. Mieliśmy mecz pod kontrolą i w tym momencie po jednym naszym błędzie, gdzie przegraliśmy pojedynek w bocznym sektorze boiska, piłka trafiła do Marcina (Malinowskiego - przyp. red.), na co uczulaliśmy zawodników. Mieli zwrócić uwagę na to, że bardzo dobrze uderza, a on trafił piłką idealnie. Mecz się zaczął od nowa. Później z minuty na minutę było widać, że pogoda bardzo utrudniała zawodnikom, było przez to bardzo dużo błędów indywidualnych. My realizowaliśmy nasz pomysł na grę, ale brakowało postawienia przysłowiowej kropki "nad i". Fatalnie weszliśmy w drugą połowę i to też jest materiał do analizy, bo nie można tak wchodzić w mecz i to się musi zmienić o 180 stopni. Ruch mógł wykorzystać sytuację stworzoną po błędzie Bąka, ale taka jest piłka. W 94 minucie nie wykorzystaliśmy swojej okazji, a gdyby w 96 minucie trafił Marek Zieńczuk, to mogłoby być różnie. Był to bardzo trudny mecz dla nas. Ludzie męczyli się nawet siedząc na trybunach, a piłkarze dali z siebie wszystko. Nie było to widowisko wielkiej klasy, ale pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem, który będzie grał w piłkę i starał narzucać na wyjeździe swój styl grania.
Jacek Zieliński (trener Ruchu):
- Po kolejnym meczu mamy znowu punkt, ale smakuje on inaczej niż ten zdobyty w spotkaniu z Lechem. Dzisiaj była duża szansa na to, żeby odnieść zwycięstwo i mieć już cztery punkty. Niestety, nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, a w końcówce mogliśmy sobie jeszcze sami sprokurować duży problem. Warunki też na pewno trochę determinowały grę, która momentami była rwana, w pewnych momentach zespoły siadały, brakowało takiej płynności. Cieszę się z niektórych fragmentów gry, ale już w kolejnym meczu widać, że mamy zbyt mało atutów i siły ognia w ofensywie. To jest nasz problem. Drugą bramkę strzela Marcin Malinowski, chłopak, który ma 38 lat i jeszcze niedawno się zastanawiał, czy grać dalej w piłkę. To też świadczy o naszym potencjale w ofensywie.
Przeprowadzone zmiany nie były takie, o jakich myśleliśmy. Włodyka wszedł na zmęczonych rywali i absolutnie nie wykorzystał tego, co jest jego największym atutem, czyli dobry drybling, uderzenie i szybkość. Grzesiek Kuświk też praktycznie bez sytuacji bramkowej. Nie wyszło tak, jak chcieliśmy, ale zmiany nie zawsze wychodzą. Poczekajmy, to jest dopiero drugi mecz i jeszcze za szybko, żeby nas oceniać. Żadnej wielkiej gry nie pokazaliśmy, ale na chwilę obecną najbardziej cieszy zaangażowanie i postawa drużyny. Jest walka, nie odpuszczamy centymetra boiska, lecz w tej lidze przy 37 kolejkach będą decydować umiejętności piłkarskie. Tutaj musimy jednak poszukać więcej atutów.
źródło: Niebiescy.pl