Po zakończeniu pracy w Ruchu Chorzów i Górniku Wesoła jedynym zajęciem
Wojciecha Grzyba jest komentowanie meczów T-Mobile Ekstraklasy w stacji Canal Plus. W miniony weekend "Grzybek" miał okazję zobaczyć w telewizji spotkanie "Niebieskich" z Lechem Poznań, a także usiąść z mikrofonem przy okazji konfrontacji Lechii z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Stwierdziliśmy więc, że jest idealną osobą do rozmowy przed piątkowym meczem chorzowian z gdańszczanami.
Gra której drużyny - Ruchu czy Lechii - bardziej ci się podobała w pierwszej kolejce?
Wojciech Grzyb: - Powiem szczerze, że obydwa mecze były takie sobie. Jeżeli miałbym wskazać na Lechię to tylko dlatego, że miała w swoich szeregach taką osobę jak Japończyk Matsui, bo w Ruchu takiego zdecydowanego lidera w pierwszym meczu nie było widać. Trudno po pierwszej kolejce powiedzieć, który zespół bardziej mi się podobał, w dodatku mógłbym być nie do końca obiektywny. Myślę jednak, że Lechia jest na pewno w zasięgu Ruchu.
Najlepszym piłkarzem meczu Lechia - Podbeskidzie wybrany został Daisuke Matsui, który strzelił dwie bramki. "Niebiescy" mają się kogo obawiać?
- Mimo wszystko mają, ale po rozmowach z kilkoma osobami, które się znają na piłce, dochodzę do wniosku, że to mogło być faktycznie takie szczęście debiutanta. W każdym jego zagraniu widać jednak, że to jest piłkarz i potrafi grać w piłkę, choć wiek i predyspozycje motoryczne nie są jego atutem. Jeżeli się zwróci na niego szczególną uwagę, to pewnie taki groźny jak w meczu w Gdańsku nie będzie. Jest to jednak zawodnik, któremu się trzeba szczególnie przyjrzeć.
Kto jeszcze może napsuć krwi chorzowianom?
- Na pewno Wiśniewski, który nie grał wielkiego meczu, ale zawsze jest groźny. Potrafi przede wszystkim uderzyć z dystansu. Jako skrzydłowy nie wykorzystywał jednak faktu, że dochodził w bocznych strefach do możliwości dogrania piłki i jego dośrodkowania były słabe. Podkreślałem na antenie, że to był największy mankament Lechii. Fajnie rozgrywali piłkę, ale prawie zawsze brakowało ostatniego dogrania. Właściwie tylko przy akcji bramkowej na 2:1 Oualembo dograł piłkę celnie do Japończyka. W pozostałych przypadkach dośrodkowania były słabe, za krótkie albo po prostu niecelne. Wracając do Wiśniewskiego - jest to zawodnik, który potrafi strzelać bramki. Poza tym nie wiem, czy wróci do składu kontuzjowany Buzała, także Matsui, Wiśniewski i w środku pola podobał mi się jeszcze Pietrowski.
Co Ruch powinien poprawić w swojej grze, żeby zwiększyć swoje szanse na pokonanie Lechii?
- Ruch rozegrał dwie różne połowy. Nie wiem ile wpływu miała na to gra Lecha, który po przerwie spuścił z tonu, choć w pierwszej części też nie grał jakoś olśniewająco, ale mimo wszystko był lepszy i groźniejszy od Ruchu. W drugiej połowie być może był zadowolony z jednobramkowego prowadzenia i myślał już o meczu pucharowym. Nie wiem, bo to łatwo się mówi z boku. Natomiast Ruch po przerwie był lepszym zespołem, zdobył zasłużone wyrównanie i mecz zakończył się sprawiedliwym remisem, bo żadna ze stron nie była lepsza w przekroju całego spotkania. Pewne mankamenty "Niebiescy" muszą jeszcze wyeliminować. Za łatwo stracili bramkę. Strzał z dystansu i chyba lekki udział przy tym golu Krzyśka Kamińskiego. Nie jestem trenerem bramkarzy i nie chcę jednoznacznie tego oceniać, ale wydaje mi się, że mógł być troszeczkę lepiej ustawiony i lepiej zareagować. Po przerwie fajnie Ruch walczył, starał się, wielu sytuacji nie stworzył, ale grał jak równy z równym z Lechem Poznań, który moim zdaniem jest jednym z dwóch, trzech głównych kandydatów do mistrzostwa.
Gdybyś miał postawić pieniądze na piątkowy mecz, to jaki rezultat byś wybrał?
- Najłatwiejszym i najpewniejszym typem byłby remis, bo jest według mnie bardzo prawdopodobny, ale jeżeli ktoś ma wygrać w tym spotkaniu, to jednak "Niebiescy".
Opowiedz jeszcze na koniec, co u ciebie słychać? Wiemy, że zakończyłeś pracę w Ruchu oraz Górniku Wesoła i wyjechałeś z rodziną do Elbląga.
- Jesteśmy w Elblągu od jedenastu dni. Kinga (żona Grzyba - przyp. red.) zaczęła już trenować, a ja się oswajam z tym, że po pierwsze nie jestem już w Ruchu, a po drugie nie jestem trenerem. Na chwilę obecną pozostało mi komentowanie meczów w Canal Plus. Mam nadzieję, że będę to robił często, bo jest to, może jeszcze nie pasja, ale zajęcie, które daje mi mnóstwo satysfakcji. Ucieszyłem się, kiedy Canal Plus zechciał ze mną dalej współpracować. To nie jest jakiś wielki kontrakt, wielki etat, to bardziej umowa o współpracy, która w każdej chwili może zostać przerwana. Cieszę się jednak, że mogę to robić, bo jestem przy piłce. Tu nie chodzi nawet o jakieś wielkie wpływy z tego tytułu, to są raczej drobne pieniążki, ale ważniejsze jest to, że jestem przy piłce i mogę być w ciągłym kontakcie z ligowcami. Gdyby tego zabrakło, to mogę już dzisiaj powiedzieć, że moja sytuacja nie byłaby zbyt komfortowa. Wychowywanie dziecka jako jedyne zajęcie, to jeszcze nie jest szczyt moich marzeń. Mam nadzieję, że wcześniej czy później pojawi się też praca trenerska. Czekam spokojnie na rozwój wydarzeń.
Rozmawiał: Neo (Niebiescy.pl)