Maciej Sadlok z powodu kontuzji pięty w tym roku nie zagrał w ani jednym meczu Ruchu Chorzów o punkty. Zanosi się na to, że "Niebiescy" na początku nowego sezonu znowu będą musieli radzić sobie bez niego.
Problemy stopera z piętą zaczęły się jeszcze podczas jego pobytu w Polonii Warszawa, kiedy ówczesny właściciel stołecznego klubu Józef Wojciechowski, chcąc skłonić zawodników do rozwiązania umów lub zmiany warunków kontraktów, zorganizował drużynie nietypowe zajęcia. Piłkarze mieli wtedy sporo treningów biegowych. Sadlok podczas nich doznał kontuzji pięty i przeszedł zabieg chirurgiczny. Gdy był już w Ruchu, podczas końcówki rundy wiosennej ból pięty znowu zaczął mu doskwierać, z tym, że w innym miejscu.
- Nogę miałem już szytą cztery razy, przebywałem w komorze hiperbarycznej oraz aplikowano mi inne zabiegi, ale to wcale nie pomagało. Rana na nodze się nie goiła i ciągle odczuwałem ból - mówi "PS" Sadlok. Lekarze na Górnym Śląsku byli bezsilni i dlatego też skontaktował się z lekarzem kadry narodowej Jackiem Jaroszewskim.
- W czwartek byłem u niego w Poznaniu na konsultacjach. Specjalista stwierdził, że nie muszę poddawać się następnemu zabiegowi. Mam szkodliwą bakterię w pięcie, którą będzie można usunąć bez ingerencji chirurgicznej - informuje chorzowianin.
- Lekarze mówią, że Maciek za dwa, trzy tygodnie ma wrócić do treningów, a we wrześniu powinien już wreszcie grać w meczach o stawkę. Oby tak było - przyznaje jego ojciec Andrzej, prezes Pasjonata Dankowice.
źródło: Przegląd Sportowy