Podobnie jak w sezonie 2010/2011, również i tym razem ostatni ligowy mecz "Niebiescy" rozegrali na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. Wtedy także były problemy z wyjazdem z powodu braku sektora gości oraz zakazu, jaki wisiał nad fanami Ruchu. Jednak pomimo wszystko różnymi środkami transportu do Białegostoku dotarło wówczas 50 kibiców chorzowskiego Ruchu, którzy mieli problemy z wejściem. Jak wiadomo, sytuacja lubi się powtarzać...
Tym razem "Niebiescy" nie mogli udać się do Białegostoku w zorganizowanej grupie, bo sektor gości jest zamknięty z powodu... remontu drogi. Na stadionie Jagiellonii na różnych sektorach zasiadło jednak
42 fanatyków Ruchu, natomiast piątka nie dojechała z powodu groźnego wypadku ("Niebieskim" nic się nie stało).
Aby tradycji stało się zadość, ochrona wykazała się nadgorliwością, nie wpuszczając osób w koszulkach chorzowskiego klubu. Tu z pomocą przyszli kibice Jagiellonii, którzy próbowali interweniować, nawet podrzucając bluzy, by udało się wejść. Jednak jak to bywa, ochrona ma jedną fałdę na mózgu więcej niż kura, po to nie srać na placu, także ciężko z nimi rozmawiać. Z pomocą po interwencji kibiców przybył więc sam prezes Jagiellonii Białystok, Cezary Kulesza, który po ciekawej rozmowie z ochroniarzem umożliwił fanom HKS-u wejście na stadion.
A rozmowa wyglądała mniej więcej tak:)
Prezes: "Macie ich wpuścić!"
Ochroniarz: "Nie wpuścimy, bo takie wytyczne dostaliśmy od kierownika ds. bezpieczeństwa"
Prezes: "Przecież kierownik jest moim podwładnym!"
"Niebiescy" na stadionie rozmieszczeni byli w kilku grupkach i co jakiś czas akcentowali okrzykami swoją obecność, czasem synchronizując się. Jagiellonia natomiast przez cały mecz dopingowała, jedynie w czasie gdy nie chciano wpuścić fanów Ruchu, wyszła z sektora skandując "Piłka nożna dla kibiców!" oraz "Piłka nożna bez policji!". Po wpuszczeniu przyjezdnych, którzy z okrzykiem "Jesteśmy zawsze tam gdzie nasz Ruch Chorzów gra" zajęli miejsca na stadionie, białostoccy kibice wrócili na trybuny.
Na płotach "Jaga" wywiesiła kilka flag, w tym m.in. "Piłka nożna dla kibiców", "Jaga", "Pozdrowienia dla ludzi zza krat", "BKS" i "Jagiellonia". Podczas dopingu trzykrotnie rzucili serpentyny, w tym dwa razy z sektora dziecięcego.
Co do samego meczu - nie ma co się rozpisywać, by nie tracić nerwów. Piłkarze zagrali jakby im nie zależało. Po meczu podziękowali kibicom za przybycie i część z nich rzuciła koszulki, które powinny być pewnego rodzaju wyrazem wdzięczności, a w tej sytuacji odzwierciedlały fakt, że część zawodników na zakładanie ich po prostu nie zasługuje. Z jednego prostego powodu. Ruch trzeba mieć w sercu, a nie w dupie i pomimo niepowodzeń trzeba zawsze oddawać całe serce w walce o cenne, ligowe punkty.
Po meczu podziękowania należą się wyłącznie kibicom "Jagi" i ich prezesowi za możliwość obejrzenia spotkania, a w zasadzie kompromitacji naszej drużyny.
Kończymy sezon na 15 miejscu, co jest hańbą dla zeszłorocznego wicemistrza Polski. Miejmy nadzieję, że nowy sezon nie przysporzy nam takiego wstydu, a fanom Jagiellonii życzymy wytrwałości w walce z nadgorliwą miejscową policją, która przy każdym meczu stara się zniechęcać ludzi do przychodzenia na stadion. Ludzie przeszukani już chwilę wcześniej przez ochronę, po chwili są jeszcze przeszukiwani, spisywani i przetrzymywani przez policję, to już nawet nie jest patologia...
Podsumowując obecny sezon: Ruch to My - Kibice!
źródło: Niebiescy.pl