Wtorek był dniem wolnym dla podopiecznych trenera Jacka Zielińskiego, zaś w środę chorzowski sztab szkoleniowy poddał piłkarzy testom szybkościowo-wydolnościowym. - Szukamy przyczyn, dlaczego przesypiamy pierwsze połowy - mówi trener ds. przygotowania motorycznego, Leszek Dyja.
- Przed meczem mobilizujemy się, jesteśmy maksymalnie skoncentrowani, a na rozgrzewce jest super. Gdy jednak pojawiamy się na boisku, nagle coś sypie się w naszej grze i niewiele nam wychodzi. Ktoś się spóźni, ktoś straci piłkę, ktoś nie wróci... Dopiero stracona bramka odblokowuje nas i właściwie zaczynamy "wchodzić" w mecz - opowiada szkoleniowiec w rozmowie z dziennikiem "Sport".
Zdefiniowanie problemu nie jest łatwe. Najprościej byłoby wszystko scedować na sferę mentalną i psychiczną piłkarzy, czyli przerzucić problem na głowy zawodników. - W takich diagnozach trzeba być ostrożnym. Rozmawiamy z zawodnikami, ale oni twierdzą, że nie jest to sprawa możliwości fizycznych. To potwierdzają ubiegłotygodniowe sprawdziany mocy, "rzutności", których wyniki oscylowały w graniach rekordów życiowych piłkarzy. Niektórzy nawet je pobijali. Czynników takiego stanu rzeczy może być wiele. Być może środowe testy coś nam podpowiedzą... - dodaje Leszek Dyja.
źródło: Sport / Niebiescy.pl