- W trenerze Wyrobku materializowało się to, co dziś określa się "śląskim charakterem". Ten facet nigdy się nie poddawał i zawsze podejmował się misji niemożliwych. Gdy inni położyli już "krzyżyk" i nie chcieli palcem kiwnąć, bo nie było kasy, to Jurek brał się za bary z problemem. Tak było, gdy spadaliśmy do drugiej ligi, a za rok byliśmy z powrotem w ekstraklasie - wspomina Jerzego Wyrobka Mariusz Śrutwa.
Jerzy Wyrobek pomagał Ruchowi zawsze, gdy jego ukochany klub tego potrzebował. - Był jednym z nielicznych, który nie liczył pieniędzy Ruchu. Na ten temat mogę najwięcej powiedzieć, bo spłacałem po innych ogromne długi Ruchu. Gdyby nie Jerzy Wyrobek, to Ruchu mogłoby dzisiaj nie być. A już na pewno nie byłoby go w ekstraklasie - przekonuje w rozmowie z dziennikiem "Sport" Mariusz Klimek, człowiek, który w 2004 roku ratował klub przed unicestwieniem.
- To między innymi on namówił mnie do ratowania Ruchu. Widząc jego determinację, czy wręcz desperację, bo plany układaliśmy czasami przy świeczkach, zdecydowałem się zainwestować w klub. Jurek był wtedy trenerem i menedżerem, bo brał udział w pozyskiwaniu zawodników, a w pewnym sensie także sponsorem klubu, bo nie upominał się o zaległe pieniądze. Nigdy się nie skarżył, zgadzał się na raty i cierpliwie czekał - podkreśla Klimek.
- Ruch ma tylko kilku tak bezgranicznie oddanych klubowi ludzi. Niestety jeden z nich odszedł na zawsze. Był za porządny na ten świat. Czepka z głowy przed Jurkiem i wielki dla Niego hołd - dodaje.
źródło: Sport / Niebiescy.pl