W sobotni wieczór w roli trenera zadebiutował Wojciech Grzyb. Prowadzony przez niego Górnik Wesoła zremisował w Opolu z aspirującą do awansu Odrą 1:1. Wrażenia debiutanta? - Umiarkowanie pozytywne. Miałem troszeczkę obaw przed meczem, ale okazało się, że niepotrzebnie. Przywieźliśmy do domu punkt z trudnego terenu, urwaliśmy go drużynie, która otwarcie mówi o awansie do drugiej ligi - mówi "Grzybek".
Zespół byłego kapitana Ruchu Chorzów objął prowadzenie w 15. minucie po świetnym uderzeniu z dystansu Andrzeja Buchcika. - Naprawdę bardzo ładny gol. Po takiej bramce pojawia się uśmiech na twarzy. Ja spokojnie na to zareagowałem, bo szybko chciałem przekazać wskazówki zawodnikom. Ucieszyłem się, ale wiedziałem, że to dopiero początek - opowiada.
W lepszej grze obu drużynom przeszkadzało boisko, które po zimie nie prezentuje się najlepiej. - Murawa nie pozwalała na zbyt wiele. Gdyby była równiejsza, to może udałoby nam się lepiej wyprowadzić którąś z kontr. Po strzeleniu gola mieliśmy jeszcze kilka sytuacji - przyznaje Wojciech Grzyb.
Druga połowa należała już głównie do Odry. W 53. minucie bramkę wyrównującą strzelił Sebastian Deja, którego jeszcze niedawno chciał ściągnąć do siebie Ruch. - Widziałem go już wcześniej, bo oglądałem w internecie pucharowy mecz Odry z Chemikiem Kędzierzyn-Koźle (Odra wygrała 3:0, a Deja strzelił jedną z bramek - przyp. red.). Po sobotnim spotkaniu poza zdobytym golem nie zapadł mi jednak w pamięci. Jednak to pewnie dlatego, że skupiałem się głównie na swojej drużynie - mówi 38-letni szkoleniowiec.
- Muszę pochwalić mój zespół, każdego z zawodników, za mecz z Odrą. Wiedzieli, że trzeba będzie wywalczyć korzystny rezultat i to zrobili. Wspólnie z trenerem Dariuszem Żurawiem (prowadzi Odrę - przyp. red.) stwierdziliśmy, że było ciekawie - kończy opowieść o swoim debiucie Grzyb.
źródło: Niebiescy.pl