Tym razem relację ze spotkania z Prezydentem Chorzowa, Andrzejem Kotalą rozpoczynamy od poetyckiego tytułu. W dalszej części będzie jednak dominować już tylko proza. Spotkanie dotyczyło kwestii stadionu i odbyło się zgodnie z przyjętym harmonogramem, czyli po trzech miesiącach od naszej poprzedniej wizyty w chorzowskim magistracie. W sumie z Prezydentem Kotalą, w sprawie nowej Cichej, zobaczyliśmy się już po raz trzeci, a wliczając manifestację - czwarty.
W spotkaniu oprócz kibiców (tym razem występujących w skromniejszym, bo kilkuosobowym składzie) oraz przedstawicieli miasta uczestniczyli pracownicy klubu - Prezes Dariusz Smagorowicz oraz Rzecznik Prasowy Donata Chruściel. Obecni byli również reprezentanci firmy doradczo-audytorskiej PriceWaterHouseCoopers (PWC), w tym jej Partner Sławomir Janiszewski oraz Piotr Buśko, Prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich (SARP).
Pewnie wielu czytających zastanawia się, co oznacza tytułowa liczba. Inni wiedząc, że dyskutowaliśmy o stadionie już pewnie wie, albo się domyśla. Otóż, dotyczy ona jednej z tych rzeczy, które najbardziej elektryzują sympatyków naszego klubu, czyli pojemności przyszłej areny piłkarskiej. Stadion na 12000 miejsc, to obiekt na jaki stać na ten moment miasto Chorzów - od razu dodajmy, że przy naprawdę dużym "sprężeniu". Wszystkie wstępne zarysy obiektów, które zostały przedstawione przed trzema miesiącami, prysły jak bańska mydlana. Nie ma w tej chwili zainteresowanych budową galerii handlowej, nie ma firm, które chciałyby partycypować w inwestycji, nie ma też terenu, bo ten w znacznej części należy do pobliskiej huty. Właściwie to nie ma nic poza wizją 12000 krzesełek, będącą powodem do westchnień i rozterek.
Należy przyjąć, że średni koszt jednego miejsca na stadionie wynosi 8-9 tys. zł, co sprawia, że miasto byłoby w stanie zaciągnąć kredyt na kwotę ok. 100 mln zł. W porównaniu do poprzedniej koncepcji stadion sporo podrożał, no i się wyraźnie skurczył. Pierwszy przetarg jeszcze za Prezydenta Marka Kopla miał opiewać na kwotę 60 mln zł, przy założeniu ok. 18 tys. miejsc. Obecnie stadion takiej wielkości miałby kosztować jakieś 50 mln zł więcej.
Co oprócz pojemności stadionu nam się nie podobało, albo nas frasowało? Na pewno wyświetlona prezentacja, która została ograniczona do kilku slajdów, na których Prezes Smagorowicz i tak doszukał się błędu. Usłyszał ponadto, że nie może jej w całości zobaczyć, bo została przygotowana tylko dla miasta. Przedstawiciel firmy doradczej nie potrafił też wskazać, ile procentowo kibiców Ruchu pochodzi z Chorzowa, a ilu z innych części Śląska, ograniczając klub do charakteru lokalnego. Co ciekawe, pytał nas, jakie jest nasze zdanie, nie znając wcześniej przedstawionych przez nas postulatów. Na sali królowały również inne ciekawe idee i pomysły, których nie mamy śmiałości przytaczać. Wierzymy, że nie będziemy już więcej nimi raczeni...
Kolejne spotkanie za trzy miesiące. Ma na nim zostać przedstawiona bardziej konkretna wizja, a może nawet projekt przyszłego stadionu, tyle że z opcją rozbudowy do 16, a może nawet 18 tys. krzesełek. To bardziej przystępne rozwiązanie. Na pewno nie zgodzimy się na budowę małego, 12-tysięcznego obiektu, a rozterki pozostawiamy po drugiej stronie, wierząc, że zamienione zostaną w konstruktywne rozwiązania. Przeciętność nie leży w naszej naturze.
źródło: Niebiescy.pl