Marcin Kikut święta spędza w dwóch miejscach oddalonych od siebie o ponad 150 kilometrów. - Ja pochodzę z Barlinka w województwie zachodnio-pomorskim, a moja narzeczona jest z Poznania. Każdego roku kursujemy między tymi miastami - opowiada nam o swoich bożonarodzeniowych zwyczajach "Kiki".
- W domu zawsze mocno trzymaliśmy się tradycji, żeby święta były wyjątkowe. Kiedy jeszcze byliśmy młodsi, to wspólnie z braćmi wypatrywaliśmy na niebie pierwszej gwiazdki. Wigilię zaczynamy od modlitwy i czytania Pisma Świętego, co zawsze należało do najmłodszego. Później dzieciaki wyciągają prezenty spod choinki, a o północy obowiązkowa pasterka. Na wigilijnym stole zawsze jest podawana zupa grzybowa oraz pierogi z kapustą i grzybami. To tradycja pewnie nie tylko naszego domu, ale być może też regionu - wylicza Marcin Kikut, który chętnie śpiewa kolędy. - A jeszcze bardziej lubi to moja ciocia. Zawsze podrywa wszystkich do śpiewania - uśmiecha się.
- Od momentu, gdy urodziła mi się córka, a mojemu kuzynostwu również, święta spędzamy w gronie najbliższych, czyli rodzice i bracia. Wcześniej mieliśmy taką fajną tradycję, że na wigilii było dwanaście, trzynaście osób. Teraz każdy pozakładał rodziny, więc to grono się zawęża. Święta zawsze staramy się spędzać w domu, ale akurat w tym roku już w drugim dniu wyjeżdżamy w polskie góry na sylwestra. Córka jest jeszcze mała i postanowiliśmy się wcześniej wybrać w tą daleką podróż - mówi.
Były zawodnik Lecha Poznań pod choinką umieścił sporo gadżetów Ruchu Chorzów. O koszulkę poprosił go nawet jeden z sympatyków "Kolejorza". - To kibic, który mi pomaga i podbudowuje mnie SMS-ami. Podobnych życzeń było więcej - zdradza Marcin Kikut. - Oczywiście te prośby nie były kierowane do mnie! W Poznaniu prezenty przynosi Gwiazdor, a u mnie jest Mikołaj - śmieje się "Kiki".
- Ja staram się omijać ten szał zakupowy, ale zawsze ciągnie mnie ze sobą kobieta. Lubię zakupy, jednak robię je bardzo krótko, a narzeczona wydłuża to maksymalnie, aż w pewnym momencie jestem już zmęczony. Cóż, taki już jest urok tych świąt. Na kilkanaście dni przed wszystko już nimi pachnie, ozdoby, lampki, a ludzie też są trochę bardziej przyjemni - kończy świąteczne opowiadanie Marcin Kikut.
źródło: Niebiescy.pl