- Przy Konwiktorskiej zazwyczaj dobrze przyjmowano byłych piłkarzy Polonii, ale ostatnio Łukasz Trałka nie spotkał się z sympatyczną reakcją. Myślę jednak, że niczym się kibicom "Czarnych koszul" nie naraziłem - mówi Maciej Sadlok, który w niedzielę zagra przeciwko swojemu byłemu klubowi.
"Sadloczek" podkreśla, że Polonię Warszawa wspomina - generalnie - dość pozytywnie, ale niesmak pozostawiają z pewnością dni spędzone w... "Klubie Kokosa". Nazywa je najgorszymi w życiu. - Stawialiśmy się na zajęciach o 8:30 i spędzaliśmy w klubie normalną ośmiogodzinną "dniówkę". W tym czasie zaliczaliśmy dwa treningi, początkowo przede wszystkim biegowe. Dopiero w końcówce tego "zesłania" zaczęliśmy trenować jak piłkarze, czyli z piłkami właśnie. W międzyczasie był obiad, i krótka poobiednia sjesta. Każdy rozkładał sobie karimatę na podłodze i tak odpoczywaliśmy przed popołudniową dawką zajęć... Ja po kilku dniach zacząłem mieć kłopoty z piętą, musiałem poddać się zabiegowi chirurgicznemu, i ostatecznie wylądowałem na siłowni - opowiada 23-letni piłkarz.
Takim sposobem prezes Polonii, Józef Wojciechowski chciał "zmiękczyć" zawodników w negocjacjach na temat rozwiązania bądź zmiany warunków kontraktu. Sadlok niespecjalnie się targował, od razu chciał wrócić do Ruchu. - Tutaj wreszcie oddycham normalnie, lubię ten klimat - wskazuje i zapewnia, że nawet przez moment nie żałował swojej decyzji. - Ani po porażkach pucharowych, ani ligowych, ani nawet po czerwonej kartce. Przyjąłem trzymeczową pauzę z myślą: dobra, poświęcę ten czas na ciężkie treningi. Czy w stu procentach się udało - odpowiem po rundzie.
Początek starcia z warszawską Polonią, w niedzielę o godz. 17:00.
źródło: Niebiescy.pl / Sport