Podczas letniego okienka transferowego polskie kluby wydały na transfery 9,4 miliona złotych. O tym, że pieniądze szczęścia nie dają, przekonał się boleśnie Ruch Chorzów. Dotąd "Niebiescy" pozyskiwali wyłącznie wolnych graczy i robili stałe postępy. Teraz wydali 1,5 miliona i rozpoczęli sezon od trzech porażek - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".
Owe 9,4 miliona złotych to tylko o 3 miliony więcej niż kluby wydały w zimowym okienku. Wtedy jednak mówiono, że trwa akcja zaciskania pasa, bo czekano na to, co przyniesie EURO 2012. Po wielkiej imprezie miał nastąpić w Polsce boom na futbol, a właściciele mieli rzucić wielką kasę na stół.
- EURO przyniosło nam jednak wielkie rozczarowanie pod względem sportowym. Do tego doszły jednak też inne czynniki. Po pierwsze, jest kryzys i nie ma pieniędzy. Po drugie, wydatki nie przekładają się na wyniki. Gdy Polonia Warszawa kupowała na potęgę, wcale nie była dla innych nieosiągalna. Teraz przy niższych nakładach okazuje się być dużo bardziej ciekawym zespołem niż za prezesury Józefa Wojciechowskiego. Boomu nie ma jednak przede wszystkim dlatego, że nasza piłka jest nieprzewidywalna. Proszę spojrzeć, co robi w tym sezonie mistrz Polski Śląsk Wrocław. A co się dzieje z wicemistrzem Polski Ruchem Chorzów? Tak nie można. Inwestorzy dostali dwa czytelne sygnały, że w tym wszystkim brakuje ciągłości. Tymczasem sponsorzy chcą inwestować w sukces. Jeśli nie wiedzą, czy ten sukces przyjdzie, nie inwestują - mówi Tomasz Redwan, specjalista od marketingu sportowego.
źródło: Przegląd Sportowy / Niebiescy.pl