Bardzo słaba dyspozycja Ruchu zaniepokoiła byłego piłkarza i trenera tego klubu, Antoniego Piechniczka, który dzisiaj pełni funkcję wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej.
- Smutne i dające do myślenia, były nie tyle stracone przez Ruch bramki w Łodzi i sam fakt przegrania meczu. To się zdarza. Zastanawiający był natomiast sposób, w jaki chorzowianie zapracowali na czerwone kartki. Pytam, na ile to walka i determinacja, a na ile "ucieczka" w kartki, by nie brać na siebie w trudnej chwili odpowiedzialności za wynik i sytuację w drużynie - zastanawia się mistrz Polski z "Niebieskimi" z 1968 roku.
- Tomasz Fornalik musi siąść i szczerze porozmawiać z zespołem. Muszą paść nawet najtrudniejsze pytania z obu stron. Trener musi usłyszeć od zawodników wszystkie uwagi, ewentualnie zarzuty i pretensje. Z kolei piłkarze powinni uderzyć się w piersi, bo to oni wychodzą na boisko i grają o swoją przyszłość. I zadać sobie pytanie, czy źródło problemu nie tkwi przypadkiem w ich psychice, mentalności, podejściu do treningu i meczu. Najtrudniejsze pytania powinni usłyszeć właśnie oni. Na podstawie takiej rozmowy trener sam musi dojść do wniosku, czy ma pomysł i widzi szansę na wyjście z tej sytuacji, czy też nie. On musi wiedzieć, czy czuje się na siłach, by te klocki jeszcze raz poukładać, bo problem jest w szatni - mówi w rozmowie z dziennikiem "Sport" Antoni Piechniczek.
Były selekcjoner reprezentacji Polski, z którą zajął trzecie miejsce na Mistrzostwach Świata w Hiszpanii w 1982 roku, jako pierwszy poparł kandydaturę Waldemara Fornalika w wyborach nowego trenera kadry. Wiele osób twierdzi, że PZPN zrobił Ruchowi "niedźwiedzią przysługę", zabierając mu głównego autora sukcesów.
- Ja jako młody chłopak z Chorzowa miałem dwa marzenia. Grać w Ruchu, a potem Ruch trenować. A kiedy zostałem trenerem "Niebieskich", to przyszła propozycja z kadry. Nie miałem wątpliwości, że trzeba podjąć ryzyko, bo taką ofertę dostaje się zwykle raz w życiu. Poza tym... Waldek w Ruchu pracował ponad rzy lata. Zdaniem wielu jest to optymalny czas pracy szkoleniowca w jednym klubie. Wiem, że są wyjątki, ale też mnóstwo przykładów pokazuje, że w tym czasie trener może "wyciągnąć" maksimum tego, na co konkretną grupę stać. I zakończył ten okres bardzo dobrym wynikiem, wielu twierdzi, że ponad stan osobowy Ruchu. Pewnie powiem coś kontrowersyjnego, ale jaka jest gwarancja, że dziś z Waldkiem Fornalikiem na ławce Ruch wygrywałby mecz za meczem? Stałem za jego kandydaturą na trenera kadry i będę jej bronił. Podjął słyszną decyzję w optymalnym momencie pracy trenerskiej - uważa Piechniczek.
źródło: Sport / Niebiescy.pl