- Wynik jednego spotkania nie musi jeszcze o niczym świadczyć, ale w przypadku Ruchu można już mówić o ciągu piłkarskich wpadek. Wysoka porażka z Viktorią Pilzno w eliminacjach Ligi Europejskiej (0:5), wygrany, ale przy dużej dozie szczęścia, mecz z drugoligowym Pelikanem Łowicz w Pucharze Polski. To niepokojące - mówi w rozmowie ze Slask.Sport.pl Andrzej Iwan, uczestnik dwóch turniejów o mistrzostwo świata.
Czy zdaniem byłego piłkarza Wisły Kraków, Górnika Zabrze, a także niemieckiego VfL Bochum przyczyną porażek Ruchu jest zmiana na stanowisku trenera? - Najprościej byłoby tak właśnie powiedzieć. Młodszy brat nie zawsze jest taki sam, jak brat starszy. Między Tomkiem, a Waldkiem nie można postawić znaku równości. Dzieli ich też przecież dziesięć lat wieku. Może piłkarze przywykli do tego, że Tomek Fornalik zawsze był "drugi" i dalej tak go traktują? Nie da się ukryć, że Ruch grał w ostatnich sezonach ponad stan, w czym była również duża zasługa właśnie Waldka. Waldek też oczywiście nie był nieomylny. Przecież dwa lata temu Ruch kończył pierwszą rundę Ekstraklasy na miejscu zagrożonym spadkiem - uważa.
Według Iwana, w Chorzowie za szybko zrezygnowano z Wojciecha Grzyba, który był przywódcą drużyny. - Wiem, że w ostatnim roku nie był już w najwyższej formie, ale jednak wciąż mógł tej drużynie pomóc. Pamiętam, że gdy grałem w VfL Bochum, w składzie mieliśmy doświadczonego Klausa Fischera (wielokrotny reprezentant RFN, wicemistrz świata z 1982 roku - przyp. red.). Układ był jasny. Klaus wiedział, że nie ma szans na grę, ale oddawał drużynie całe serce poza boiskiem, podczas treningów. Mobilizował, uczył młodzież. Był prawą ręką trenera - wyjaśnia.
- Teraz oczywiście mogę się na ten temat wymądrzać, ale kto w czerwcu wiedział, że Waldek Fornalik zostanie w lipcu selekcjonerem? A tak Ruch stracił nie tylko trenera, ale i bardzo ważnego piłkarza - dodaje Andrzej Iwan.
źródło: Slask.Sport.pl