Kolejne Wielkie Derby Śląska do historii nie przejdą, bynajmniej nie z pobudek sportowych. Po niezłym, ale bezbramkowym widowisku Ruch podzielił się punktami z rywalem zza miedzy.
Wydawało się, że aura nie będzie oszczędzała piłkarzy i kibiców. Od rana w Chorzowie padał rzęsisty deszcz, ale ostatecznie pogoda się poprawiła i podczas meczu jedynie mżyło. Jeszcze korzystniejsze niż warunki pogodowe były dla chorzowian wyniki ich rywali w walce o ligowe laury. Remisy odnotowały Śląsk Wrocław i Legia Warszawa. Ewentualna wygrana "Niebieskich" wywindowałaby ich na pozycję wicelidera i zmniejszyła stratę do Legii do jedynie dwóch punktów.
Lecz Ruch z uśmiechu losu nie skorzystał. W derbowym spotkaniu bramek zabrakło, choć obie strony kilkakrotnie były blisko celu. Zabrzanie od pierwszych minut ani myśleli grać zachowawczo, co dla wielu mogło być zaskoczeniem. Dla wielu, ale nie dla gospodarzy. - Spodziewaliśmy się, że Górnik zagra odważnie od początku - mówił po końcowym gwizdku Marek Szyndrowski.
Goście od 29. minuty musieli radzić sobie bez Ołeksandra Szeweluchina, który wiosną stał się podporą zabrzańskiej defensywy. Ale Ukraińca godnie zastąpił Artur Marciniak. - Starał się wykorzystać swoją szansę. Grał ambitnie, walczył - chwalił podopiecznego trener Adam Nawałka. Jego zespół mógł pokusić się w pierwszej połowie o gola, ale próby Arkadiusza Milika i Michaela Bembena były nieznacznie chybione.
Ruch długo nie mógł przedrzeć się przez zasieki ustawione przez "Górników" przed polem karnym. A gdy już udało się chorzowianom wziąć szturmem "szesnastkę" rywala, zabrakło precyzji. Tuż przed przerwą Łukasz Janoszka znalazł się sam na sam z Łukaszem Skorupskim, ale mimo czasu i miejsca, trafił w bramkarza, a chwilę potem piłkę z linii bramkowej wybił Mariusz Magiera.
Na kolejną okazję bramkową "Niebiescy" kazali swoim fanom czekać aż do 68. minuty. Arkadiusza Piecha prostopadłym zagraniem odnalazł Marek Zieńczuk, ale uderzenie napastnika odbił Skorupski, który w niedzielę zaczarował swoją bramkę. Dowód tego chorzowianie otrzymali kilka minut po próbie Piecha - tym razem płasko uderzył Maciej Jankowski, ale piłka nieznacznie minęła słupek.
Mecz dwukrotnie był przerywany. Najpierw, w 30. minucie, podczas oprawy gospodarzy kilka rac wpadło na murawę. Z kolei w 70. minucie kibice gości zostali obrzuceni racami, co wywołało zamieszki na trybunach. Sędzia Daniel Stefański wznowił spotkanie, a za plecami Skorupskiego w powietrzu fruwały krzesełka, a policja pacyfikowała krewkich widzów gazem, ostatecznie opanowując sytuację.
Mimo dekoncentrujących scen piłkarze Ruchu podkręcili w końcówce tempo i starali się zdobyć zwycięskie trafienie. Najbliżej celu, już w doliczonym czasie gry był Wojciech Grzyb, ale główkował tuż obok słupka. To była druga, po sytuacji Janoszki, piłka meczowa dla gospodarzy. - Nie widziałem piłki, strzelałem w ciemno. Uderzyłem czysto, ale milimetr niecelnie - przyznał "Grzybek". - Być może przeważaliśmy, ale wydaje mi się na gorąco, że ten wynik nie krzywdzi żadnej drużyny - dodał.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE.
Ruch Chorzów 0:0 Górnik Zabrze
Żółta kartka: Pazdan
Składy:
Ruch: Pesković - Djokić, Grodzicki, Stawarczyk, Szyndrowski - Zieńczuk, Malinowski, Lisowski, Janoszka (69' Grzyb) - Jankowski (84' Abbott), Piech (90' Burliga).
Rezerwowi: Perdijić, Lewczuk, Starzyński, Niedzielan.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Górnik: Skorupski - Bemben (73' Zieliński), Danch, Szeweluchin (29' Marciniak), Magiera - Olkowski, Przybylski, Pazdan, Kwiek, Nakoulma - Milik (84' Wodecki).
Rezerwowi: Witkowski, Telichowski, Thomik, Płonka.
Trener: Adam Nawałka
Kapitan: Michał Pazdan
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Widzów: 9.300 (w tym 557 kibiców Górnika)
|
źródło: Niebiescy.pl