Spotkanie opłatkowe, które zawsze skupiało niebieską rodzinę, w tym roku się nie odbędzie. - Wstyd. Wigilia na Cichej zawsze była symbolem klubu - oburza się Mariusz Śrutwa, były piłkarz Ruchu.
Wigilia na Cichej to jeden z fundamentów klubowej tradycji. Gerard Cieślik, legendarny piłkarz niebieskich, wspomina, że odbywała się "od zawsze". - Przy okazji świąt klubowa kawiarenka zawsze była odświętnie udekorowana. Długo dbał oto Heniek Hadasik, który nie tylko świetnie grał w Ruchu w piłkę rowerową, ale na dodatek był dekoratorem wnętrz - mówił "Gazecie" Cieślik. W spotkaniach brali udział byli piłkarze, trenerzy, działacze, ale także politycy, duchowni, dziennikarze i zaprzyjaźnieni z klubem ludzie kultury. W ostatnich latach gości było tak wielu, że opłatki organizowano w hali sportowej albo w wielkim namiocie na płycie boiska.
W tym roku niebieska wigilia już się odbyła. W niedzielę spotkali się na niej tylko piłkarze i pracownicy klubu.
- Spotkanie było organizowane bardzo szybko, ale to dlatego, że chcieliśmy, żeby wzięli w nim udział piłkarze pierwszej drużyny. Zaraz po zakończeniu rundy rozjeżdżają się oni po Polsce. Rok temu, gdy klubowa wigilia odbyła się później, to zespół reprezentował tylko Wojciech Grzyb. Tym razem byliśmy wszyscy razem - tłumaczy Marzena Mrozik, która odpowiada w klubie za marketing.
Jak powiedziała nam Mrozik, jedynym zaproszonym przez Ruch gościem był Marek Kopel, prezydent Chorzowa.
- Nie zapraszaliśmy nikogo poza prezydentem, bo też nie chcieliśmy nikogo wyróżniać. Czy nie jest nam żal, że zabrakło pana Cieślika? Oczywiście, że tak. Z naszych informacji wynika jednak, że pan Gerard i tak by nie przyszedł. Prosiliśmy, żeby towarzyszył nam podczas giełdowego debiutu, ale tłumaczył, że z powodu problemów rodzinnych niemal nie wychodzi z domu - dodaje Mrozik.
"Gazeta" pisała niedawno o słynnej kawiarence na stadionie Ruchu, wieloletnim miejscu spotkań piłkarzy i kibiców Ruchu. W ostatnim czasie klubowy lokal wiele stracił ze swojej atmosfery. Teraz najczęściej jest zamknięty.
Mariusz Śrutwa, były piłkarz niebieskich, nie szczędzi działaczom ostrych słów. - Wstyd. Wigilia na Cichej była przecież symbolem klubu. Pokazywała, że ludziom skupionym wokół Ruchu chodzi o coś więcej niż tylko o kopanie piłki. Wielka szkoda, że zapomniano o tym, na co pracowało kilka pokoleń. Nie musieli robić tego z pompą. Wystarczyłby stół, biały obrus i opłatki - denerwuje się. - Okazało się, jak istotne jest dla nich hasło "Najważniejsza jest tradycja", którym tak często się chwalą. To tylko chwyt marketingowy i nic więcej. Teraz powinni się jeszcze zastanowić, czy nie zdjąć ze ścian klubowej kawiarenki 14 gwiazdek, które symbolizują liczbę zdobytych tytułów mistrza Polski. Może ktoś uzna, że tylko szpecą tynk? - dodaje Śrutwa.
Mrozik zdradza, że klub myśli o organizacji spotkania noworocznego dla członków niebieskiej rodziny. - Przecież to nie to samo - ucina Śrutwa.
źródło: Gazeta Wyborcza Katowice