Pochodzi z Lublina, ale na szersze wody wypłynął w Chorzowie. Swój angaż w Ruchu załatwił sobie właściwie... sam. - Gdy zauważyłem, że za bardzo już nie rozwinę się w moim rodzinnym klubie, to postanowiłem napisać... CV. Adresów mailowych poszukałem w internecie, na stronach o akademiach piłkarskich. I wysłałem. Dokładnie takie CV, jak tworzy się do pracy. Tata mi je jeszcze poprawił, ale pomysł był mój - opowiada o niekonwencjonalnym pomyśle Artur Balicki, który w ubiegły weekend dwukrotnie wpisał się na listę strzelców.
Na pismo odpisały tylko dwa kluby, w tym Ruch, i Balicki trafił na Cichą na wypożyczenie. - Czułem, że to odpowiednie miejsce dla mnie. W Ruchu od lat szkolą na wysokim poziomie. A że było warto, wyszło w praniu. Dopiero w Chorzowie zostałem napastnikiem, wcześniej grałem jako środkowy pomocnik - mówi 18-latek, który do swego pierwszego klubu trafił w wieku siedmiu lat za namową mamy. - Nie byłem do końca przekonany o tym ruchu. Lubiłem grać w piłkę, kiwać, bawić się, ale do klubu? Niekoniecznie. Szybko jednak złapałem bakcyla. Potem mamie może trochę było smutno, gdy musiałem opuścić rodzinny dom. Rodzice mnie jednak mocno wspierali - dodaje w rozmowie z portalem "Łączy Nas Piłka".
Artur, podczas gdy jego rówieśnicy dorastali w rodzinnych domach, ruszył w nieznane i Lublin zamienił na Chorzów. Na Śląsku, chociaż dla wielu ten region kojarzy się głównie z hutami i kopalniami, na młodego chłopaka czekało również wiele pokus. - Były różne atrakcje, ale ja jednak byłem skupiony na piłce. Jestem spokojnym chłopakiem. Wiedziałem, po co przyjechałem. Rodzice nie byli wzywani, nie musieli przyjeżdżać i interweniować. Zresztą ja spaliłbym się ze wstydu, wracając na Lubelszczyznę z podkulonym ogonem - mówi młodziutki zawodnik, który czas wolny poświęcał głównie między treningi i naukę. W tym roku zdał maturę. - Nieźle mi poszło, wszystko spokojnie zaliczyłem, zgodnie z planem - zaznacza.
Można o nim mówić, że w ostatnich dniach zapisał się w historii Ruchu, ale już w zeszłym sezonie został najmłodszym strzelcem całej pierwszej ligi. - Wolałbym jednak tworzyć inną kartę, na innym poziomie - mówi Balicki, który jest zdobywcą pierwszej bramki dla Ruchu w drugiej lidze i przyczynił się do wygranej Niebieskich w meczu ze Skrą Częstochowa. - Nie lubię kategoryzować, czy to był mój najlepszy występ w Ruchu. Jeden z lepszych. Jeżeli chodzi o grę, to można ją poprawić. Strzeliłem kiedyś cztery, czy pięć goli dla Ruchu, ale to było w juniorach, w meczu z ROW-em Rybnik - wskazuje środkowy napastnik Ruchu, który w sezonie 2016/2017 w rozgrywkach juniorów starszych zdobył ponad 30 bramek. - Czasem pewnie brakuje jeszcze chłodnej głowy, ale umiejętność znajdywania się w sytuacjach bramkowych jest. Dzisiaj na pewno nie czuję się gorszy od pozostałych napastników Niebieskich. Nie zachłysnę się też tymi trafieniami - zapewnia.
Ostatnie miesiące były jednak dla 18-latka trudne. - Byłem rozczarowany rundą wiosenną w Ruchu - przyznaje bez ogródek. - Jesienią wchodziłem do zespołu, wpadły debiutanckie trafienia, zimą czułem się dobrze, byłem najskuteczniejszym strzelcem w sparingach i liczyłem, że dostanę szansę - wspomina. Najczęściej Balicki grywał jednak "ogony". Sam zawodnik stara się nawet ten fakt tłumaczyć. - Może Ruch potrzebował z przodu doświadczenia, bo to duży klub, który musiał ratować pierwszą ligę, dlatego uznano, że na tej kluczowej dla drużyny pozycji lepiej sięgnąć po kogoś starszego - głośno się zastanawia.
Fakt jest taki, że wiosną Ruch zdobył tylko 11 bramek, najmniej z całej pierwszoligowej stawki. - Latem poważnie się zastanawiałem nad swoją przyszłością w Ruchu. Wiosną grałem mało, drużyna spadła, a gdy do zespołu dołączył jeszcze Wojciech Kędziora. Przychodziły myśli czy w Chorzowie na pewno będzie mi dobrze. Nie boję się rywalizacji, jednak obawiałem się powtórki z wiosny - mówi napastnik, który miał dwie poważne oferty pierwszoligowe. - Kluby rozmawiały już z Ruchem. Uspokojono mnie jednak, że jest wiara we mnie. Czekałem na szansę w pierwszym składzie. Doczekałem się, a teraz liczę, że wracając w rodzinne strony znów pokażę, że warto na mnie mocno postawić.
źródło:
Łączy Nas Piłka