- To paradoks, że 14-krotny mistrz Polski z wieloma sąsiadami wokół siebie nie ma gdzie grać i kluby z mniejszą historią, mniejszą liczbą kibiców, mogą dyktować mu warunki - mówi
Szymon Michałek, gospodarz sektora rodzinnego, który udzielił wywiadu dziennikowi "Sport".
Prezentujemy wybrane przez nas fragmenty.
Po co kibice Ruchu jeździli za Donaldem Tuskiem, który w ostatnich dniach spotykał się z mieszkańcami województwa śląskiego?
Szymon Michałek: - Nigdy nie chciałem bawić się w politykowanie. Kiedyś obiecałem jednak sobie, że pogadam na temat stadionu przy Cichej z każdym, z kim się da, by być mądrzejszym i zrobić wszystko, żeby ten stadion wreszcie powstał. Dlatego porozmawiałem z Donaldem Tuskiem i mam też zamiar porozmawiać z Mateuszem Morawieckim. To nie tylko szefowie największych partii w Polsce, ale zarazem jedynych, które mają w Chorzowie swoich radnych. Mieliśmy jakieś szczątki nadziei, że Tusk może zdyscyplinuje prezydenta naszego miasta. Dla jego partii to przecież negatywny PR, że ktoś z niej się wywodzący przez 13 lat oszukuje swoich wyborców. Podejrzewam, że gdyby w analogicznej sytuacji prezydent Chorzowa był z PiS-u, to taka informacja krążyłaby w TVN-ie. "Zobaczcie, jak PiS obiecuje, a potem tych obietnic nie spełnia…". Mimo wszystko liczyliśmy na trochę bardziej zdecydowaną reakcję Tuska.
Zapytany przez jednego z kibiców o brak budowy nowego stadionu, Donald Tusk powiedział, zwracając się publicznie do prezydenta Kotali: "Uważaj jeśli obiecujesz, a jak obiecujesz to dotrzymuj słowa".
- Powiedział tak, bo nie był przygotowany na to pytanie, które zadał kibic Ruchu w Częstochowie. Potem, już w Chorzowie, prezydent Kotala i wiceprezydent Michalik chyba naświetlili mu narrację, którą ma grać. Czyli że miasta nie stać na stadion, że nie ma pieniędzy… PO jako partia nie daje nam już nadziei na załatwienie tego tematu, dlatego mamy w planach spotkanie z władzami PiS i przekonanie się, jakie tam jest podejście do sprawy. Chcemy wykorzystać jak najwięcej możliwości, by nikt potem nam - kibicom - nie zarzucił, że nie zrobiliśmy tego czy tamtego, nie spotkaliśmy się z tym czy tamtym. Kibice Ruchu to wyborcy zarówno PO, jak i PiS-u. Nieraz powtarzam, że najlepiej by było, gdyby w mieście był po prostu samorząd - bez zabawy w wielką politykę. To, że w Chorzowie mamy tylko dwie największe partie, automatycznie wciąga nas w tę wojenkę. Jeśli chcemy rozliczać kogoś z niespełnionych obietnic - w tym wypadku mowa o braku budowy nowego stadionu przy Cichej - to nie znaczy, że jesteśmy anty PO i pro PiS, ale niektórzy próbują nas na siłę wepchnąć w taki spór. A dla nas to naprawdę drugorzędne. Liczy się to, kto nas okłamuje, a nie z jakiej partii się wywodzi. Gdyby okłamywał nas PiS, prezydenci Kotala i Michalik głosiliby to pierwsi w swoich materiałach wyborczych.
Marszałek województwa Jakub Chełstowski mówi w "Radiu Piekary", że Ruch od przyszłego sezonu mógłby rozgrywać ligowe mecze na Stadionie Śląskim, podczas gdy ledwie tydzień temu fiaskiem zakończyły się rozmowy o zorganizowaniu tam kwietniowego hitu z Wisłą. Co na to kibice?
- Urząd Marszałkowski zepsuł sprawę meczu z Wisłą i próbuje teraz naprawić swój błąd. Kibice nie chcą, by Ruch grał na Śląskim wszystkie mecze. Teraz była mowa o jednym konkretnym. Od zawsze powtarzamy, że chcemy nowej Cichej, kompaktowego 20-tysięcznika, a mecze będące w stanie przyciągnąć 30 tysięcy i więcej widzów można robić na Śląskim. Nigdy od takiej narracji nie odejdziemy, to najrozsądniejsze. Okazało się, że Stadion Śląski wybudowany za ogromne pieniądze, również z podatków chorzowian, stojący w Chorzowie, nie może jednorazowo posłużyć klubowi z Chorzowa. Teraz władze województwa, włodarze Śląskiego, zrozumieli swój błąd i próbują go naprawić. Szkoda, że po fakcie.
(...)
Mimo wszystko krążą też plotki o przymiarkach miasta do modernizacji Cichej 6 - podobno na bazie istniejącego projektu. Jak pan na nie reaguje?
- Jeśli każdy mecz na zastępczym stadionie w Gliwicach przyciąga w tej rundzie około 10 tysięcy ludzi, to trzeba zadać sobie pytanie, czy jest sens budować na Cichej stadion na 10 albo 12 tysięcy? Nie ma sensu. Zawsze powtarzamy, że stadion dla Ruchu powinien mieć pojemność 20 tysięcy.
Projekt zakłada 16 tysięcy.
- Na większym stadionie da się organizować inne imprezy, nie tylko mecze, zagospodarować trybuny i przestrzeń. Siłownia, restauracja, sklep, sale pod wynajem, muzeum… To powinno funkcjonować w ramach nowego obiektu. Znam ten projekt. W trzech trybunach, poza szczurami i wiatrem, nic by nie hulało. W czwartej obecny projekt zakłada izbę pamięci, która będzie prezentowała puchary zapewne gorzej niż obecna kawiarenka. Budowa niekomercyjnego stadionu, który będzie żył tylko w dniu meczowym, mija się z celem. Nikt już tak nie robi, ale Chorzów jest oczywiście innowacyjny i musi sprawdzać, czy coś, co nigdzie nie działa, zadziała u nas. Ale nie wierzę w te plotki. Ten projekt nie zakłada przecież etapowości. Trzeba by znowu go przerabiać. Można to było zrobić w ostatnich 4 latach, ale po co, skoro zawsze można obudzić się tuż przed wyborami i nawijać ludziom ten sam makaron na uszy… To głupota, w którą nie wierzę.
No to co dalej?
- Przede wszystkim przestać przerzucać winę na innych. W mieście przyjęło się, że prezydenci Kotala i Michalik oraz cały zarząd miasta i radni PO nie są za nic odpowiedzialni. Wszystkiemu winni są inni ludzie, ale nie lokalna władza. Co do rozwiązania w kwestii stadionu, to proponowałem ostatnio rozpisanie przetargu projektuj i buduj, w którym generalny wykonawca zaprojektowałby dwudziestotysięcznik możliwy do budowania etapami, podobnie jak to miało miejsce na stadionie ŁKS Łódź czy Górnika Zabrze. W ten sposób można wybudować dwie lub trzy trybuny już teraz, a za kilka lat najdroższą trybunę główną z lożami VIP. Nie wierzę jednak ani w to, że chorzowscy prezydenci zaprzestaną obarczać winą innych, ani w to, że ta władza zbuduje coś sensownego. Raczej czekają nas ponowne poprawki do kiepskiego projektu i granie na czas przed wyborami na wiosnę 2024.
(...)
Czy kibice zamierzają zaangażować się w najbliższe wybory samorządowe?
- Dziś myślę, że jest to nieuniknione.
Powie pan coś więcej?
- Jesteśmy otwarci na rozmowy ze wszystkimi, ale nauczeni życiem i mając świadomość, że kibiców próbuje się rozgrywać, najpewniej skończy się to tak, iż będziemy musieli pójść swoją drogą. Chcemy spotkać się jeszcze z premierem Morawieckim - a potem reagować. Jeśli podejście PiS będzie takie, jak PO, to trzeba będzie powalczyć o swoich przedstawicieli w mieście. Nie tylko ze środowiska kibicowskiego, ale też wielu innych wyrażających niezadowolenie z tego, co dzieje się w Chorzowie. I chcących zadbać o interesy miasta, a nie partyjne.
źródło: Sport