Piłkarze Ruchu Chorzów wciąż pozostają bez zwycięstwa w rundzie finałowej Ekstraklasy. W piątek komplet punktów z ulicy Cichej wywieźli piłkarze Cracovii. Niebiescy przez 90 minut oddali tylko jeden celny strzał.
Wszystko wskazuje na to, że piłkarze Ruchu nie zwojują grupy mistrzowskiej. W czterech rozegranych kolejkach rundy finałowej zdobyli jedynie dwa punkty. Mecz z krakowianami miał podreperować bilans i pomóc w odczarowaniu własnego obiektu. Jednak to dla przyjezdnych spotkanie ułożyło się wyśmienicie.
Już w 4. minucie, pod dośrodkowaniu Mateusza Cetnarskiego z rzutu rożnego, najwyżej w polu karnym wyskoczył Miroslav Covilo i uderzeniem głową wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Po końcowym gwizdku zły Martin Konczkowski rozpamiętywał sytuację. - Dość często szybko tracimy bramki. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Może źle wchodzimy w mecz, jesteśmy mało agresywni czy źle skoncentrowani - zastanawiał się obrońca. Jakby mało było nieszczęść, chwilę po bramce Covilo, kontuzji łydki doznał Paweł Oleksy i musiał opuścić boisko (zastąpił go Marek Szyndrowski).
O pierwszej połowie można napisać jedynie, że się odbyła. Po szybko strzelonym golu, zawodnicy "Pasów" nastawili się na kontrataki, a przede wszystkim na neutralizowanie zagrożenia przed własnym polem karnym. Wychodziło im to nieźle, inna sprawa, że konstruowanie ataku pozycyjnego szło Niebieskim jak po grudzie. Dość powiedzieć, że przed przerwą nie zdołali oddać ani jednego celnego strzału na bramkę!
Po zmianie stron chorzowianie poczynali sobie nieco śmielej. Całkiem niezłe wrażenie robił Łukasz Moneta, który indywidualnymi akcjami starał się rozszarpać defensywę rywala i stworzyć miejsce kolegom. Na niewiele się to zdawało, bo gdy piłka trafiała do któregoś z nich, to albo zwlekali ze strzałem, albo uderzali niecelnie. W końcu w światło bramki trafił Konczkowski, ale jego próba nie sprawiła najmniejszych kłopotów Grzegorzowi Sandomierskiemu. Chwilę później wynik mógł podwyższyć Erik Jendrisek, ale w dogodnej okazji trafił jedynie w boczną siatkę.
W 79. minucie zawiedzione trybuny przy Cichej wyraźnie się ożywiły. Szansę debiutu otrzymał 16-letni Przemysław Bargiel! Trudno przypomnieć sobie, kiedy ostatnio czyjś występ był tak długo wyczekiwany. Gdy stał przy linii bocznej, kibice z "Dziesiony" skandowali jego nazwisko!
Takie przywitanie nie spętało nóg młodzieńca. Rozpoczął od... agresywnego wejścia i faulu. Potem było już tylko lepiej. Kilkakrotnie precyzyjnymi zagraniami wyprowadził ataki, odzyskiwał piłkę na własnej połowie. Łącznie zanotował 17 podań, z czego 13 było celnych. - Wszedłem, zrobiłem swoje, zaliczam ten mecz do udanych i pozostaje mi dalej ciężko pracować - skromnie podsumował Bargiel.
Jednak nawet debiut utalentowanego nastolatka nie odwrócił losów meczu. Piłkarze Ruchu kompletnie nie byli w stanie przeciwstawić się rywalowi i stworzyć realnego zagrożenia pod jego bramką. Po słabym widowisku Cracovia zwyciężyła 1:0. Trwa zatem feralna passa meczów bez wygranej w Chorzowie. Ostatnia szansa w tym sezonie 11 maja, kiedy to przy Cichej zamelduje się walczący o mistrzowski tytuł Piast Gliwice.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 0:1 (0:1) Cracovia
Bramka: Covilo 4'
Żółte kartki: Cichocki - Covilo, Wołąkiewicz, Wójcicki, Polczak
Składy:
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Cichocki, Koj, Oleksy (8' Szyndrowski) - Podgórski (79' Bargiel), Surma, Hanzel, Lipski, Moneta (81' Zieńczuk) - Stępiński.
Rezerwowi: Skaba, Lenartowski, Iwański, Siedlik.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Łukasz Surma
Cracovia: Sandomierski - Deleu, Wołąkiewicz (56' Polczak), Bejan, Jaroszyński (53' Vestenicky) - Wójcicki, Budziński, Covilo, Cetnarski (85' Zjawiński), Kapustka - Jendrisek.
Rezerwowi: Stępniowski, Diabang, Zejdler, Wdowiak.
Trener: Jacek Zieliński
Kapitan: Mateusz Cetnarski
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Widzów: 6971 (w tym 168 kibiców Cracovii)
|
źródło: Niebiescy.pl