Kibice, którzy oczekują premiery filmu "Niebieskie ChachaRy" będą się jeszcze musieli uzbroić w cierpliwość. Nie wiadomo kiedy dokument pojawi się w kinach, bo do jego ukończenia brakuje funduszy. - Nie wiem już do kogo iść po pomoc - martwi się Cezary Grzesiuk.
Autor przez pierwszy rok realizował film za własne pieniądze, później wspierała go Silesia Film. Do ukończenia dzieła brakuje około 270 tysięcy złotych. - Prosiłem o pomoc banki, browary. Byłem w PZPN i starałem się o dotację z ministerstwa kultury - wylicza Grzesiuk. - W klubie byłem dwa razy umówiony na spotkanie. Oba zostały odwołane. Nie udało mi się porozumieć również z władzami Chorzowa. Wielu ludzi jest uprzedzonych do tego filmu - twierdzi.
W urzędzie miasta tłumaczą, że w ubiegłym roku proponowano autorowi dotację w wysokości 35 tysięcy złotych, ale dopiero, gdy film będzie gotowy. - Autor odmówił podpisania dokumentu - wyjaśnia Gabriela Kardas, rzecznik UM. W trakcie realizacji Grzesiuk pieniędzy otrzymać nie mógł. - Nie ma takiej możliwości. To tak, jakbyśmy zapłacili za dom przed jego budową. Musimy ostrożnie wydawać publiczne pieniądze, a autor nie zaakceptował warunków, na jakich chcieliśmy mu pomóc - dodaje.
Wsparcia fiinansowego autor nie może też oczekiwać od klubu. Donata Chruściel, rzecznik Ruchu, tłumaczy, że produkcja powstaje niezależnie i tworzą ją kibice. - Zarząd nie ma wpływu na treść filmu i nie powstaje on na nasze zamówienie - mówi. - Staramy się natomiast wspierać filmowców kupując im m.in. bilety lotnicze na nasze mecze - dodaje.
Dlaczego produkcja jest aż tak droga? - Lepiej nakręcić wywiad z premierem Buzkiem, który siedzi na ostatnim piętrze Parlamentu Europejskiego niż na tle obskurnego ogrodzenia na stadionie Ruchu - uważa reżyser. Tłumaczy też, że film ma pokazywać przede wszystkim różne oblicza miłości do piłki. - Jeden z bohaterów filmu to chuligan, który zawodowo zajmuje się ratowaniem ludzi w kopalni. Zależało mi, aby pokazać też tę lepszą stronę takich osób.
źródło: Dziennik Zachodni