- Sugerowano mi, bym spróbował najpierw gdzieś w IV lidze, spokojnie się wprowadził, bo może III liga na początek to będzie za wysoko. Ale ja wiem na czym stoję, znam siebie, swój organizm, jestem świadomy i zdecydowałem, że chce od razu spróbować w III lidze, bo wiem, że dam sobie radę. Ruch był pierwszym klubem, który zaprosił mnie na testy - mówi
Michał Biskup, nowy nabytek Niebieskich. Zapraszamy do przeczytania fragmentów wywiadu, jaki ukazał się na stronie oficjalnej.
Jak wyglądała Twoja dotychczasowa przygoda z piłką?
Michał Biskup: - Od dziecka byłem związany z Tychami, moim rodzinnym miastem. Zaczynałem w MOSM Tychy, później szkółki w mieście połączyły się w APN GKS Tychy. W GKS-ie doszedłem do zespołu seniorów.
W młodym wieku debiutowałeś w I lidze, były powołania do reprezentacji. Pewnie wiązano z Tobą w Tychach spore nadzieje?
- Myślę, że wpływ na to miała również oferta z Queens Park Rangers, jaką otrzymałem przed dołączeniem do GKS-u. Wahałem się między grą w akademii w Anglii, gdzie byłem przez cztery miesiące, a spróbowaniem swoich sił w seniorskiej piłce w Tychach. Postanowiłem zostać w Polsce. Czy wiązano ze mną nadzieje? Pewnie tak, ale ja nigdy nie chciałem tego tak odbierać. Pracowałem z roku na rok i ta praca sprawiła, że dostrzegano we mnie potencjał.
Co się takiego wydarzyło, że zdecydowałeś się zakończyć czy też zawiesić grę w piłkę?
- Chciałbym to jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Myślałem nad tym, co tak naprawdę się stało. Na pewno nie chodzi o zdrowie, bo z tym nigdy nie miałem problemu. Doszedłem do wniosku, że był to problem z moją psychiką. Ciężko to wytłumaczyć. W Tychach moja przygoda potoczyła się tak, a nie inaczej. Nie chciałbym komentować jak to funkcjonowało, bo Tychy to moje rodzinne miasto, zawsze chciałem grać dla GKS-u i nie powiem o nim złego słowa, zachowam to dla siebie. Pewne osoby zaczęły mi utrudniać grę w piłkę. Nie chcę też na nikogo zwalać winę, bo sam też podejmowałem złe decyzje. W pewnym momencie uznałem, że już nie chcę grać w piłkę, nie czułem radości z gry. Gdy kończył mi się kontrakt w Tychach, chciałem zmienić miejsce – błędem było, że nie zrobiłem tego wcześniej – ale wtedy klub zaczął stwarzać problemy. Zostałem uwięziony do końca kontraktu, doszły do tego złe decyzje mojego byłego menadżera, moje złe decyzje prywatne. Ludzie widzą tylko piłkarza, boisko, treningi i mecze, a nie wiedzę co się dzieje z zawodnikiem poza boiskiem. Gdy jest dobrze, masz wiele osób za plecami, jest głośno wokół ciebie. Później, gdy jest gorzej, budzisz się rano i nikogo nie ma. Zawsze ze wszystkim starałem się radzić sobie sam. Może gdyby wtedy znalazł się ktoś, kto przemówiłby mi do rozsądku, to pewnie kontynuowałbym wtedy grę. Piłka bardzo oddziaływała na moje życie prywatne, rodzinę, relacje, związki. Niestety nie potrafiłem się odciąć i moje frustracje z klubu przekładały się na życie osobiste. Zacząłem szukać dla siebie miejsca poza piłką. Przez te 3-4 lata nie grałem zawodowo, choć często grywałem amatorsko, zacząłem uprawiać inne sporty. Zainteresowałem się motoryką, dietą, przygotowaniem fizycznym, czego mi zawsze brakowało. To pozwoliło mi utrzymać pewien poziom. Na kilka lat przestałem być piłkarzem, ale nigdy nie przestałem być sportowcem.
Faktycznie, patrząc na Twoją sylwetkę widać, że nie próżnowałeś przez te ostatnie lata.
- To nie jest tak, że 3 lata temu przestałem grać, usiadłem na kanapie, nic nie robiłem i nagle mi się odwidziało i chcę wrócić do piłki. To prawdopodobnie nie byłoby możliwe. Gdybym nie był gotowy na powrót fizycznie i przede wszystkim psychicznie, to bym sobie darował i na pewno nie podejmował testów w takim klubie, jak Ruch, gdzie wiedziałem, że poziom będzie wysoki, że drużyna celuje w awans, gra bardzo dobrze technicznie. Wiedziałem, że jestem gotowy na takie wyzwanie. Może gdyby nie Ruch, to zacząłbym od IV lig, ale jestem człowiekiem ambitnym i uważam, że mogę grać na dobrym poziomie. Piłkarsko na pewno się nie poprawiłem, bo przecież nie grałem, ale w tym czasie dojrzałem, nie jestem już nastolatkiem. Ustabilizowałem się psychicznie, mogę się skupiać tylko na pracy i powrocie do piłki.
Kiedy znów poczułeś głód gry?
- Myślę, że mogłem wrócić w każdej chwili, bo ze zdrowiem wszystko było w porządku. Rok temu moją pasją stała się kulturystyka i ciężary. Chwilowo poszedłem w tę stronę, bo poczułem, że to mnie cieszy. Wtedy wiedziałem, że nie byłem gotowy do gry w piłkę, bo trenowałem zupełnie coś innego. Trzeba było zejść z wagi, przygotować się wydolnościowo. Głód piłki był cały czas. Oglądałem mecze, analizowałem grę różnych zawodników, jakieś swoje dawne występy, ale moja fizyczność była zbyt duża do piłki i musiałem się spokojnie do tego powrotu przygotować. Gdybym wrócił rok temu pewnie skończyłoby się jakimś urazem, albo sportowym niepowodzeniem. Ostatni rok poświęciłem na treningi indywidualne i przygotowanie fizyczne pod kątem piłki. Coraz częściej grywałem amatorsko i znów zaczęło sprawiać mi to przyjemność. Te pytania, dlaczego nie gram, padały wielokrotnie i zawsze z trudem przychodziło mi wyjaśnienie tej sytuacji.
Ale tę decyzję o próbie powrotu do gry musiałeś w pewnym momencie podjąć.
- Myślę, że to był wrzesień ubiegłego roku. Nie wiedziałem od czego zacząć, wiadomo, że ludzie różnie mogą patrzeć na 22-letniego zawodnika, który nie grał od 3 lat. Większość pewnie zastanawiała się, gdzie ja chcę wrócić. Wokół mnie na szczęście pojawiły się osoby, który widziały mnie na boisku, w tej amatorskiej grze, jak się prowadzę, jak wyglądam pod względem fizycznym. Pomoc tych ludzi skłoniła mnie do tego, by spróbować.
(...)
Byłeś zaskoczony propozycją Ruchu?
- Mam świadomość swojego potencjału i poziomu, na jakim mogę jeszcze grać. Choć muszę przyznać, że na testy do Ruchu przychodziłem z obawami. Jednak moje dobre przygotowanie motoryczne sprawiło, że nie odstawałem od chłopaków. Dostałem drugą szansę. Chcę podziękować wszystkim dookoła, zwłaszcza prezesowi, trenerom i drużynie. Pewnie gdyby nie udało się w Chorzowie, próbowałbym w innych klubach, ale to Ruch wyciągnął rękę i myślę sobie, że nie mogłem trafić lepiej. Cieszę się, że tak to się potoczyło.
(...)
Jak to jest z Twoją pozycją na boisku? Grałeś wcześniej w środku pola, a do Ruchu trafiłeś jako napastnik.
- Różnie z tym bywało. Mam różne walory i każdy trener chciał je na swój sposób wykorzystywać. To może też był błąd, że nie miałem jednej pozycji, na której czułem się najlepiej i musiałem się dostosowywać do decyzji trenerów. Do seniorskiej piłki wchodziłem jako napastnik. Później zauważono u mnie wydolność, parametry motoryczne, wzrost, siłę i stwierdzono, że dobrze wyglądałbym w roli defensywnego pomocnika. Nie jest to moja nominalna pozycja. Najlepiej czuję się z przodu, jako nr "10" lub "9". W Ruchu widzą mnie w roli napastnika i nie boję się takich wyzwań.
źródło: Ruch Chorzów