W Chorzowie szacują, że budżet na przyszły rok z tytułu zmian proponowanych przez rząd może zmaleć nawet o 30 mln zł. Prezydent Andrzej Kotala nie ukrywa, że zagrożonych jest wiele inwestycji. 5 września odbędzie się manifestacja kibiców - pisze "Sport".
- Nie tylko budowa stadionu Ruchu jest zagrożona – powiedział Andrzej Kotala, prezydent Chorzowa, odnosząc tę bardzo ważną dla miasta inwestycję do najnowszych propozycji rządu związanych ze zwolnieniem z podatku PIT osób do 26. roku życia, obniżkami podatku PIT z 18 do 17 procent, podwyżkami dla nauczycieli czy podwyżkami cen energii.
– Wstępnie wyliczając, te pomysły mogą wpłynąć na budżet Chorzowa w skali 30 milionów złotych. To orientacyjna kwota, o którą byłby mniejszy nasz budżet na 2020 rok. Nasza nadwyżka, którą posiadamy i realizujemy z niej inwestycje czy obsługujemy kredyty, jest na poziomie 35 mln zł. Po tych wszystkich zmianach spodziewamy się, że do dyspozycji zostanie nam 2,2 mln. Z samego podatku PIT możemy stracić 20 mln. Z czego tu budować? Z czego remontować drogi? To jest totalny dramat, a spójrzmy na inne miasta, które mogą wylądować pod „kreską”. Ruda Śląska może mieć deficyt 8 mln, a Siemianowice 16 mln! Nie wierzę, że rząd doprowadzi do upadłości kilkudziesięciu miast czy gmin. Groźby upadku Chorzowa nie ma, ale wiele miast za niedługo będzie pod kreską. Trudno mówić o budowie stadionu, skoro walczy się, by przeżyć – zwracał uwagę prezydent Kotala.
Nie ma co ukrywać, że obecna narracja chorzowskiego magistratu zmierza w stronę oswajania kibiców Ruchu z kolejnymi opóźnieniami w temacie budowy stadionu przy Cichej. – Moja determinacja, by go wybudować, była ogromna. Wszyscy powinniśmy uderzyć się w pierś. W 2016 roku to przede wszystkim kibice wywarli presję, by ratować klub pożyczką, a nie budować stadion. Dziś można mówić nie tylko o nim, ale też trzech ważnych drogach, które łącznie za około 15 mln chcemy wyremontować: Hajducką, Powstańców i 3 Maja. Na Karola Miarki rozpoczęła się budowa około 80 mieszkań komunalnych za ponad 18 mln zł. Wiele inwestycji staje dziś jednak pod znakiem zapytania. Wszystko jest zagrożone, skoro nadwyżka spada z poziomu 35 do 2 milionów. Z próżnego i Salomon nie naleje – podkreślał gospodarz Chorzowa.
Niezależnie od słów prezydenta, kibice zrobili we wtorek to, co zapowiadali – złożyli do Urzędu Miasta zawiadomienie o organizacji zgromadzenia publicznego. Uściślając – będzie to manifestacja w sprawie budowy stadionu. Zaplanowano ją na 5 września (czwartek). Powód manifestacji to niedotrzymanie kolejnego terminu prac. Przetarg na generalnego wykonawcę stadionu miał zostać ogłoszony do końca sierpnia. Jest już jasne, że jeśli to nastąpi – to z poślizgiem.
– To, co dzieje się w związku z projektowaniem stadionu, toczy się swoim rytmem i nie będzie przerwane. Ten projekt prędzej czy później powstanie. Czy do końca sierpnia, czy do początku września – nie ma to większego znaczenia przy inwestycji za 200 mln zł. Chcemy szukać rozwiązań, przedstawić rządowi nasze propozycje na jego pomysły – byśmy jako samorządy nie stracili pieniędzy. Jeśli je stracimy, kilka inwestycji będzie musiało trafić na półkę. Projekty będą sobie leżały i czekały na lepsze czasy – mówił Andrzej Kotala.
To wszystko nie przekonuje kibiców. Szymon Michałek, przedstawiciel grup kibicowskich w komisji przetargowej dot. powstania stadionu, nie ukrywa już zmęczenia tematem nowej Cichej.
– Mówiąc z przymrużeniem oka, miasto przez ostatnich dziewięć lat mogło nawet nazbierać gotówkę na tę inwestycję. Włodarze mieli mnóstwo czasu, by się do niej przygotować. Za obecnych rządów przychody Chorzowa wzrosły o 300 milionów, dlatego trudno, aby ludzie dali teraz sobie nawinąć makaron na uszy, że 20 milionów mniej w budżecie cokolwiek zmienia. Miasto po prostu nie chce postawić tego stadionu i widzi to każdy normalny człowiek. Zostaliśmy już tyle razy wykiwani w sprawie terminu budowy, kolejnych przetargów, że zaczyna to już być niesmaczne nawet jak na polityków. Dlatego też we wrześniu odbędzie się manifestacja – powiedział Michałek. Fani Ruchu czują się oszukiwani, niepoważnie traktowani, a przedstawiciele grup kibicowskich rozważają nawet opcję starania się referendum ws. odwołania prezydenta Kotali.
źródło: Sport