- Dziękuję zarządowi klubu, prezesowi i radzie nadzorczej za okazane zaufanie. Nie miałem wiele czasu, by się zastanowić. Zadzwoniono do mnie w czwartek, a dziś już jestem trenerem Ruchu. Nie ukrywam, że rezygnacja Waldka mnie zaskoczyła. Ale tę decyzję trzeba uszanować, to jego indywidualna sprawa. Myślę, że się wkrótce spotkamy i porozmawiamy o sytuacji zespołu. Drużynę znam dobrze, bo oglądam na bieżąco wszystkie mecze, pomimo tego, że mieszkam za granicą - mówi
Krzysztof Warzycha, który został nowym trenerem 14-krotnych mistrzów Polski.
Nie da się ukryć, że jest pan bardzo mocno związany z Ruchem Chorzów.
Krzysztof Warzycha: - Trzeba pamiętać o tym, skąd się jest. Wszystko, co dla mnie dobre w piłce, zaczęło się w Ruchu - przeszedłem drogę od trampkarzy, przez juniora do seniora. Zdobyłem mistrzostwo Polski, spędziłem tu wiele lat. Sentyment odgrywa więc ważną rolę. Ale bardzo dobrze znam Janusza Patermana i on miał wielki wpływ na to, że się zdecydowałem. Jestem wdzięczny za zaufanie i za danie mi szansy.
Sztab szkoleniowy utworzą wraz z panem Wojciech Grzyb, Giorgos Papalamprou i Ryszard Kołodziejczyk.
- Wszyscy się zmieniają od lat, tylko Rysiu ciągle ten sam! Do Giorgosa mam wielkie zaufanie. Ma w sobie coś, co powoduje, że momentalnie w szatni wszyscy go lubią. Poza tym jest świetnym fachowcem.
Miał pan już okazję do rozmowy z trenerem Waldemarem Fornalikiem?
- Spotkaliśmy się dziś w klubie. Umówiliśmy się na spotkanie w tym tygodniu. Chcę poznać pewne sprawy od strony szatni. Na pewno będzie mieć dla mnie cenne wskazówki. Wspólnie z Waldkiem zdobyliśmy mistrzostwo Polski, chodziliśmy do tej samej szkoły. Tak się złożyło, że teraz go zastępuję. Ale czasem w życiu tak jest, że trzeba coś zmienić, żeby sprawy ruszyły w lepszym kierunku.
Drużyna Niebieskich po 30. kolejkach zajmuje czternaste miejsce w tabeli, jednak nie ma żadnej przewagi punktowej nad Piastem Gliwice i Górnikiem Łęczna. Jak się pan zapatruje na walkę o utrzymanie w lidze?
- Wierzę w to, że Ruch się utrzyma. Gdyby było inaczej, to bym tu nie przyjeżdżał. Myślę, że sportowo zespół jak najbardziej na to stać. Wszystko oczywiście zweryfikuje boisko, ale uważam, że to jest zadanie jak najbardziej wykonalne. Wraz z nowym sztabem zrobimy wszystko, żeby to udowodnić. Nie chcę nic teraz obiecywać i opowiadać.
Czy została już ustalona długość pana kontraktu?
- W tej chwili nie jest dla mnie ważne to, czy kontrakt będzie obowiązywać do końca sezonu, czy dłużej. Skupiam się na najbliższych siedmiu, decydujących meczach. Nie ukrywam, że moje doświadczenie trenerskie nie jest zbyt duże. Ale mimo to nie boję się odpowiedzialności, czuję się przygotowany do pracy.
Podczas swojej kariery trenerskiej pracował pan w klubach greckich oraz cypryjskiej Omonii Nikozja.
- Teraz nadarzyła się dla mnie doskonała okazja, by zaistnieć na polskim rynku. Dobrą robotą i wynikami drużyny chcę przekonać wszystkich, którzy zastanawiają się, czy stać mnie na prowadzenie klubu w ekstraklasie.
Kibice mogą się spodziewać, że dokona pan dużych zmian w składzie?
- Nie będziemy robić w składzie wielkich rewolucji. Nie ma na to czasu. Na pewno coś będziemy chcieli zmienić. Przeanalizujemy ostatnie mecze i postaramy się wdrożyć takie pomysły, które pozwolą na poprawę wyników.
Czekają pana także rozmowy z piłkarzami. Mówi się, że jest wiele do zrobienia w kwestiach mentalnych.
- Trzeba postawić sprawę jasno i zapytać, czy każdy ma ochotę ciągnąć ten wózek w jedną stronę. Wszyscy musimy grać w jednej drużynie. Wiadomo, jaka jest sytuacja pozasportowa. My, jako sztab, musimy przekonać zawodników, by w momencie wyjścia na boisku koncentrowali się tylko na grze w piłkę, a nie myśleli o sprawach zaległości i tym podobnych.
Notował: Neo (Niebiescy.pl)