Runda jesienna nie była dla piłkarzy Ruchu udana. Jeśli którykolwiek z nich może mówić o powodach do zadowolenia, to będzie to Maciej Urbańczyk. Pomocnik na początku sezonu wrócił do gry po poważnej kontuzji - zerwaniu więzadeł krzyżowych. - Nie miałem otwartych drzwi do pierwszej jedenastki. Ale ona na początku nie była dla mnie najważniejsza. Po powrocie do treningów z zespołem najbardziej zależało mi na odbudowaniu formy sprzed kontuzji - opowiada zawodnik.
Cel udało się osiągnać szybko. - Cieszę się z tego, jak dobrze się to wszystko potoczyło. Teraz po kontuzji nie ma już śladu, ani w głowie, ani w nogach. Chcę utrzymać obecną dyspozycję i miejsce w składzie jak najdłużej - dodaje wychowanek Ruchu.
Jak Urbańczyk będzie wspominać 2016 rok? - Przez kontuzję, którą przeszedłem, to był dla mnie ciężki. W ogóle dawno nie miałem wakacji, do tego doszła ciężka runda, dużo się działo wokół klubu, głowy były zmęczone. Na szczęście udało mi się przez te trzy tygodnie zregenerować, odpocząć psychicznie oraz nabrać chęci. Przez ostatni tydzień znowu poczułem głód treningów i powrotu na boisku, także dla mnie ten czas był bardzo dobry.
Urbańczyk w końcówce minionego roku regenerował się psychicznie i fizycznie - święta spędził w domu rodzinnym, a kolejny tydzień odpoczywał za granicą. Teraz wraz z kolegami wrócił do pracy i deklaruje zaciętą walkę o ligowy byt dla Ruchu.
- Na pewno sytuacja, w której się znaleźliśmy nie jest komfortowa. W tamtej rundzie szło nam jak po grudzie, pechowo przegrywaliśmy nasze mecze i brakowało nam zdobytych punktów. Do tego teraz doszła ta kara, kolejne odjęte punkty. Wierzę jednak, że to w jakiej jesteśmy sytuacji, to, że wszystko jest przeciwko nam pozwoli wylać tą złość na boisku i stworzyć bardzo silny kolektyw, który to wszystko uniesie - kończy Urbańczyk.
źródło: Przegląd Sportowy / Ruch Chorzów