Niebieskim nie udało się zaliczyć udanej inauguracji sezonu T-Mobile Ekstraklasy. Drużyna Ruchu przegrała ze Śląskiem Wrocław 0:2, choć mogło być zupełnie inaczej. Mogło, ale szczęście dopisało gospodarzom, którzy cudem nie stracili bramki już w pierwszej minucie meczu.
Wrocławianom pomógł sędzia Marcin Borski, który nie podyktował rzutu karnego po faulu Mariusza Pawelca na Grzegorzu Kuświku. Napastnik Ruchu wpadł rozpędzony w pole karne, a obrońca zaatakował go wślizgiem i nie trafił w piłkę. Arbiter? Niewzruszony kazał grać dalej. No to Niebiescy grali. Futbolówkę przechwycił Bartłomiej Babiarz, przelobował bramkarza Wojciecha Pawłowskiego z około 18 metrów i trafił w poprzeczkę! W 45. sekundzie spotkania, po zakończeniu piorunującej akcji, chorzowianie na czele z kapitanem Łukaszem Surmą (przejął opaskę po kontuzjowanym Marcinie Malinowskim; oprócz "Maliny" z powodu urazów nie zagrali także Marek Zieńczuk i Daniel Dziwniel) otoczyli sędziego i wylali swoje żale...
Zespół Śląska usposobiony był tego dnia bardziej defensywnie. Wrocławianie grali cofnięci i wyczekiwali okazji do kontr. Taktyka mało efektowna, ale trzeba przyznać, że w tym przypadku skuteczna. Niebieskim nie udało się bowiem uniknąć błędów. W 7. minucie meczu WKS przeprowadził udaną akcję lewą stroną boiska. Lukas Droppa odebrał piłkę Jakubowi Kowalskiemu i będąc już przy polu karnym Ruchu dograł ją - na spółkę z Flavio Paixao - do Roberta Picha. Z uderzenia słowackiego pomocnika wyszło podanie do niepilnowanego w szesnastce Sebastiana Mili, który z około 10 metrów nie dał najmniejszych szans Krzysztofowi Kamińskiemu.
Po objęciu prowadzenia gospodarze jeszcze bardziej się cofnęli. Ruch prowadził grę, miał optyczną przewagę, ale groźniejsze akcje wyprowadzał Śląsk. W 21. minucie świetną okazję zmarnował Portugalczyk Flavio Paixao, który łatwo ograł w polu karnym Marka Szyndrowskiego, ale później nie trafił w światło bramki.
W drużynie Ruchu aktywny w ofensywie był Rosjanin Rołand Gigołajew, który dwukrotnie mógł doprowadzić do wyrównania, zwłaszcza w 44. minucie, gdy dostał dobre podanie od Szyndrowskiego. Niepotrzebnie jednak chciał uderzyć piętą i w efekcie piłka minęła słupek.
Miejscowi mocno liczyli na Flavio Paixao, który na szpicy miał zastąpić swojego brata Marco. Koledzy stwarzali mu okazje, ale nie udało mi się żadnej wykorzystać. Najdogodniejsza? Chyba ta z 66. minuty, gdy stanął oko w oko z "Kamykiem" i uderzył obok bramki. Portugalczyka wyręczył jednak Słowak Robert Pich, który był zdecydowanie najlepszy na boisku.
W 79. minucie Niebiescy (a konkretnie Filip Starzyński) znów bardzo łatwo stracili piłkę w środku pola. Pich spokojnie przebiegł z nią niemal połowę boiska, znalazł się między CZTEREMA piłkarzami Ruchu, przymierzył i pokonał Kamińskiego uderzeniem przy słupku.
Osłabiony brakiem trzech podstawowych zawodników Ruch przegrał inauguracyjne spotkanie 0:2. Paradoksalnie Śląsk nie rozegrał wielkich zawodów. Konsekwentnie realizował jednak założenia taktyczne i doczekał się błędów Niebieskich, które dwukrotnie wykorzystał. Podopieczni trenera Jana Kociana na pierwsze punkty będą musieli poczekać jeszcze co najmniej tydzień, jednak czeka ich rewanżowa potyczka z FC Vaduz.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Śląsk Wrocław 2:0 (1:0) Ruch Chorzów
Bramki: Mila 7', Pich 79'
Żółta kartka: Kuświk
Składy:
Śląsk: Pawłowski - Zieliński, Grodzicki, Pawelec, Dudu - Droppa, Hateley, Hołota (90' Machaj), Mila (65' Celeban), Pich (87' Ostrowski) - Flavio Paixao.
Rezerwowi: Pawełek, Plaku, Gancarczyk, Dankowski.
Trener: Tadeusz Pawłowski
Kapitan: Flavio Paixao
Ruch: Kamiński - Konczkowski, Helik, Stawarczyk, Szyndrowski - Kowalski, Surma, Babiarz (73' Efir), Starzyński (82' Janik), Gigołajew (59' Włodyka) - Kuświk.
Rezerwowi: Lech, Dziwniel, Szewczyk, Urbańczyk.
Trener: Jan Kocian
Kapitan: Łukasz Surma
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa)
Widzów: 10180 (w tym 718 kibiców Ruchu, z czego 653 na sektorze)
|
źródło: Niebiescy.pl