- Wielka szkoda tych straconych w końcówkach punktów oraz meczów, w których byliśmy lepsi, ale nie potrafiliśmy przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Serce pęka, tym bardziej, że w tej rundzie na pewno nie odstajemy poziomem sportowym. Niestety taka jest piłka, że trzeba się pogodzić z tym spadkiem i wziąć to "na klatę" - mówi wiceprezes Ruchu Chorzów
Marcin Stokłosa, który udzielił wywiadu "Dziennikowi Zachodniemu". Prezentujemy wybrane fragmenty.
Chorzowianie z honorem żegnają się z elitą. Podczas gdy drugi spadkowicz zalicza serię porażek, wy kroczycie w końcówce sezonu od zwycięstwa do zwycięstwa.
- Odkąd jesteśmy w Ruchu naszym celem w każdej lidze było to, żeby godnie się w niej zaprezentować, nie przynieść wstydu Ruchowi i dać kibicom trochę radości. Nawet jak straciliśmy szansę na utrzymanie, to nikt nie myśli o tym, że już nie mamy o co grać, tylko staramy się dalej walczyć dla naszych fanów. Wszystko co robimy w klubie, robimy dla nich. W tym miejscu chciałem złożyć im ogromne podziękowania za wsparcie przez cały sezon. To co sympatycy Niebieskich robią na trybunach, to jest coś niesamowitego i dodaje sił zarówno pracownikom klubu jak i piłkarzom. W Ruchu Chorzów po prostu jest się dla kogo starać.
Po spadku w dość emocjonalnym wpisie w mediach społecznościowych dziękował pan kibicom, ale też napisał, że popełniliście błędy. Tak na gorąco może pan powiedzieć, który był największy?
- Na pewno było ich co najmniej kilka. Letnie okienko transferowe po awansie nie było trafione, a decydowaliśmy o tych transferach wspólnie w gronie członków zarządu i przedstawicieli sztabu szkoleniowego. W normalnej firmie człowiek wie, w jakim budżecie może się poruszać. U nas to tak nie funkcjonowało, bo przy poprzednich władzach miejskich ciężko było cokolwiek zaplanować. Kibice mają nam za złe wybór w trakcie sezonu na trenera Jana Wosia, ale taka była potrzeba chwili. Nie wiem, czy wszyscy wiedzą, że nie mogliśmy wcześniej zatrudnić trenera Janusza Niedźwiedzia, choć rozmowy z nim już się toczyły. On ze względów proceduralnych mógł przejąć zespół dopiero od rundy wiosennej.
(...)
Co z wypożyczonymi piłkarzami czy obcokrajowcami, których umowy kończą się 30 czerwca?
- Do każdego tematu podchodzimy indywidualnie. Jeśli chodzi o obcokrajowców to dotąd byliśmy dla Josemy, Somy Novothny'ego czy Adama Vlkanovy atrakcyjnym miejscem, żeby pokazać się na polskim rynku w atrakcyjnie opakowanej lidze i tylko dlatego mieliśmy możliwość ich sprowadzenia. Zatrzymać ich w I lidze nie będzie łatwo zwłaszcza, że swoją dobra grą zwrócili na siebie uwagę innych klubów, ale na pewno będziemy o nich walczyć, bo dobrze się u nas czują, a wszystkie wynagrodzenia i premie mają wypłacane na czas.
źródło: Dziennik Zachodni