Daniel Myśliwiec (trener Widzewa):
- 70 minut bardzo dobrego widowiska, o wysokiej kulturze gry po obu stronach. Co bardzo mnie cieszy, liczba sytuacji wreszcie była wystarczająca, by prowadzić nawet wyżej niż 2:0, ale nie było też tak, że przeciwnika nie było na boisku. Po 70. minucie działy się już rzeczy, które zdecydowanie zbliżały nas na boisku do określenia "mecz przyjaźni". Życzę dużo zdrowia dla waszego ważnego piłkarza, Sikory. Mam nadzieję, że wróci jak najszybciej i będzie cieszyć Ruch swoją grą. Trybuny... 50 tysięcy widzów, duży szacunek. To coś niepowtarzalnego, niepodrabialnego. Nie mam słów, by opisać to, co się działo na stadionie. Długo się coś takiego nie wydarzy. Taka oprawa, okoliczności, powinny być dopełnieniem meczu, w którym walczy się o mistrzostwo Polski, ale te okoliczności wokół naszych klubów są inne. Bardzo dziękuję w imieniu swoim, drużyny, klubu, za tak liczne wsparcie wyjazdowiczów.
Janusz Niedźwiedź (trener Ruchu):
- Byliśmy świadkami wydarzenia historycznego w XXI wieku. 50 tysięcy na trybunach - to pokazuje skalę obu klubów - i to, jak kibice w sytuacji, w której jesteśmy przychodzą, oglądają nas i wspierają często od pierwszej do ostatniej minuty, mimo że nasze wyniki mówiąc delikatnie nie rozpieszczają. Zespół - mówiłem to wiele razy i powtórzę po raz kolejny - bardzo mocno chce i bardzo mocno walczy, by te wyniki zmienić. Od gry, zaangażowania, nie możemy odejść, ale brakuje nam wielu szczegółów w trzeciej tercji boiska. Do niej układa się wręcz kapitalnie, ale tam brakuje nam konkretów, czasem lepszej decyzji, wykonania - mówię to mimo zdobycia dwóch bramek i ostatnich sekund, gdy Feliks mógł dać nam remis.
W Szczecinie mieliśmy duże problemy z zabezpieczeniem swoich ataków, dzisiaj poprawiliśmy to zdecydowanie, ale popełnialiśmy też proste błędy - szczególnie w sytuacji z pierwszym straconym golem, gdy mieliśmy przewagę liczebną w obrębie pola karnego. Drugą bramkę sprezentowaliśmy przeciwnikowi. Jeśli na tym poziomie popełniamy takie błędy, to jest trudno. Trzecia bramka - nie oceniam nigdy pracy sędziów, ale nie chciałbym widzieć takich karnych w Ekstraklasie.
Na pewno nie zwiesimy głów. Mogę obiecać za siebie i zespół, że będziemy do ostatniej minuty ostatniego meczu walczyć, dawać z siebie 100 procent. Trudno przewidzieć, ile szans na utrzymanie jeszcze zostało – czy 1 procent, czy pół procenta. Trzeba zacząć wygrywać mecze. Wiele celów mamy do zrealizowania. Trudno zgadywać, jak ułoży się tabela za pięć kolejek, ale my po prostu chcemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by tę sytuację odwrócić. Jeśli nawet mamy zejść ze sceny, to tak, by nie mieć sobie nic do zarzucenia.
źródło: Ruch Chorzów